Budapeszt, Spotkanie Prezesów Sądów Konstytucyjnych Państw Grupy Wyszehradzkiej
W dniach 15-17 lutego 2017 r. Pan prof. Lech Morawski, Sędzia Trybunału Konstytucyjnego, reprezentował Panią Prezes Trybunału Konstytucyjnego Julię Przyłębską na spotkaniu Prezesów Sądów Konstytucyjnych Państw Grupy Wyszehradzkiej i w trakcie organizowanej z tej okazji przez Sąd Konstytucyjny Węgier konferencji w Budapeszcie wygłosił referat pt. „Ochrona tożsamości konstytucyjnej w Unii Europejskiej – rola sądów konstytucyjnych”.
* * *
SPÓR O TOŻSAMOŚĆ KONSTYTUCYJNĄ POLAKÓW*
Jestem głęboko przekonany, że większość zarzutów kierowanych przeciwko reformom sądownictwa konstytucyjnego w Polsce opiera się na świadomym i celowym dezinformowaniu opinii publicznej w moim kraju i zagranicą. Spróbuję rozważyć najważniejsze z nich.
Spór o Trybunał, który toczą ze sobą partie polityczne „Prawo i Sprawiedliwość” oraz „Platforma Obywatelska” i ich zwolennicy jest sporem politycznym i prawnym. Z najogólniejszej perspektywy jest to spór o dwie różne wizje sądownictwa konstytucyjnego oraz spór o dwie różne interpretacje polskiej Konstytucji. Wobec tego, że tematem naszej konferencji jest problem tożsamości konstytucyjnej, to problemowi sporu o charakter sądownictwa konstytucyjnego, możemy poświęcić tylko kilka zdań.
Obecny rząd i parlament, w którym większość ma partia „Prawo i Sprawiedliwość” broni doktryny wstrzemięźliwości sędziowskiej” (pasywizmu, konserwatyzmu sędziowskiego). W jej ujęciu doktryna ta sprowadza się do następujących postulatów:
1. prawo powinno być maksymalnie ścisłe i precyzyjne,
2. Trybunał pod żadnym pozorem nie może tworzyć prawa, orzeka on tylko o zgodności lub niezgodności ustaw i innych aktów z Konstytucją,
3. sędziowie nie powinni się angażować w działalność polityczną.
Opozycja, skupiona głównie wokół partii „Platforma Obywatelska” wbrew oficjalnej retoryce, w której akcentuje się konieczność ścisłego przestrzegania prawa[1], w istocie rzeczy opowiada się za modelem aktywizmu sędziowskiego i podnosi następujące argumenty:
1. prawo musi zachować zdolność przystosowywania do zmieniających się okoliczności, w szczególności by móc sprostać wyzwaniom, które stawia przed nim UE i RE; jego konstytucja musi być w związku z tym „żywą konstytucją” (living constitution),
2. z tego to powodu w sytuacjach tego wymagających sądy konstytucyjne mogą korygować treść istniejących reguł, a nawet tworzyć reguły nowe,
3. w sprawach konstytucyjnych TK ma głos ostateczny i jego decyzje nie mogą być kwestionowane.
Zajmijmy się teraz sporem o tożsamość konstytucyjną Polaków. Mówiąc o tożsamości konstytucyjnej Polaków nie chciałbym wchodzić w rozważania historyczne. Warto jednak przypomnieć, że decydujący wpływ na kształtowanie się tożsamości konstytucyjnej Polaków wywarły następujące fakty. Po pierwsze, fakt, że Polska przez blisko 150 lat była podzielona między trzech zaborców: Rosję, Prusy i Austro-Węgry. Po drugie fakt, że Polska po II wojnie światowej znalazła się w orbicie sowieckiego panowania[2]. To w następstwie tych faktów dochodzi do głębokiego rozdarcia polskiego społeczeństwa na dwie różne grupy, mianowicie na tych, którzy chcą odbudować suwerenne i niezależne państwa w zgodzie z własnymi tradycjami oraz tych, którzy uznają, że pomyślność i losy Polaków zależą od ścisłej współpracy z państwami lub ich organizacjami, którym jesteśmy w taki lub inny sposób podporządkowani. Myślę, że refleksem tego sporu jest również spór między obecnym rządem, który broni idei suwerennego państwa i nie zgadza się na jego pełne i całkowite uzależnienie od UE, a tą częścią polskiej opozycji, która skupiona jest wokół partii „Platforma Obywatelska” i która opowiada się za jak najściślejszą integracją z UE. Jak sądzę, to ten spór w najgłębszy sposób podzielił Polaków. Przyjrzyjmy się teraz współczesnym debatom o tożsamość konstytucyjną Polaków.
Unia Europejska, Rada Europy, sądy w Strasburgu i Luksemburgu oraz Komisja Wenecka ustawicznie oskarżają obecny rząd o łamanie europejskich i międzynarodowych standardów państwa prawa. W moim przekonaniu instytucje te błędnie interpretują standardy państwa prawa, które mają wynikać z Europejskiej Konwencji o Prawach Człowieka z 1950 oraz traktatów unijnych, a w szczególności z art. 4.2 TUE z 2009 roku utożsamiając standardy państwa prawa ze standardami państwa liberalnego. Zwróćmy uwagę, że art. 4.2. TUE wskazuje wprost, że UE winna szanować tożsamość narodową każdego państwa nierozerwalnie związaną z jego podstawowymi strukturami politycznymi i konstytucyjnymi. Do tego też nawiązuje słynna dewiza UE „Zjednoczeni w różnorodności” (In varietate concordia).
W tym kontekście trafnie się wskazuje, iż tożsamość konstytucyjna jest pewnym konglomeratem zarówno cech uniwersalnych wspólnych dla wszystkich rządów konstytucyjnych, powiedzmy takich jak rządy prawa, demokracja, czy akceptacja fundamentalnych praw i wolności obywatelskich (por. art. 2 TUE), jak i cech partykularnych charakterystycznych tylko dla niektórych państw i to właśnie te cechy przesądzają o odrębności rządów konstytucyjnych w różnych państwach[3].
Powołajmy kilka przykładów. Zasada rządów konstytucyjnych może być realizowana zarówno w formie rządów prezydenckich, co jest cechą tożsamości konstytucyjnej Amerykanów, jak i formie rządów parlamentarno-gabinetowych, co jest z kolei cechą konstytucjonalizmu brytyjskiego; zarówno w systemie państwa federalnego, jak w USA, czy Niemczech, jak i państwa unitarnego, jak to ma miejsce w Polsce i gdyby ktoś na przykład wystąpił z postulatem, by nasz kraj sfederalizować lub znieść federację w USA spotkałby się zapewne z zarzutem, że wysuwa projekty całkowicie sprzeczne z nowożytną tradycją konstytucyjną obu tych krajów. Przywołajmy następny przykład. Wszystkie państwa należące do rodziny państw konstytucyjnych muszą bezwzględnie przestrzegać wolności sumienia i wyznania i to jest niewątpliwie warunek uniwersalny rządów konstytucyjnych, ale wbrew stereotypowym opiniom zasada ta jest realizowana w różny sposób w różnych państwach i wcale nie implikuje jednego modelu relacji między Kościołem i państwem. W pewnych więc państwach opiera się ona na ścisłym rozdziale obu tych instytucji (Francja), w innych zaś zakłada bogate i zróżnicowane formy ich współdziałania (Włochy, Polska, czy Irlandia, której konstytucja z 1937 roku nawiązuje wprost do pryncypiów społecznej nauki Kościoła). Ścisły rozdział Kościoła od państwa nie jest więc cechą uniwersalną rządów konstytucyjnych, ale cechą specyficzną konstytucjonalizmu francuskiego[4]. Podobnie rzecz się ma z przynależnością do UE. W Niemczech, jak tego dowodzą badania empiryczne, sama przynależność do UE stała się elementem tożsamości konstytucyjnej większości Niemców, ale jak na to wskazuje Brexit, czy wyniki licznych referendów trudno byłoby to powiedzieć o wszystkich krajach europejskich[5]. Podobnie instytucja sądu konstytucyjnego nie jest bynajmniej obecna we wszystkich państwach demokratycznych, a w tych, w których jest ona obecna przybiera rozmaite oblicza. To są pospolite banały i szkoda, że tych banałów nie są w stanie zrozumieć funkcjonariusze Unii Europejskiej i Rady Europy.
Jest również pospolitym banałem twierdzenie, że polski konstytucjonalizm od czasów konstytucji 3 maja po Konstytucję z 1997 roku w swoich pryncypiach opiera się na standardach republikańskich, a nie liberalnych. Standardy republikańskie żywiąc szacunek dla praw człowieka , rządów prawa wspierają również takie wartości jak dobro wspólne, patriotyzm, solidarność, podkreślają znaczenie religii w życiu publicznym, bronią tradycyjnego modelu rodziny, sprzeciwiają się aborcji, czy zabiegom in vitro, a tego rodzaju wartości zdaniem sądów w Luksemburgu, Strasburgu i KW są nie do pogodzenia ze światopoglądem liberalnym.
Zwróćmy dalej uwagę na fakt, że republikanizm nie jest doktryną – jak to określają przeciwnicy obecnego rządu – zatwardziałych nacjonalistów o ambicjach autorytarnych, ale doktryną, która przeżywa renesans we współczesnym świecie i najwięksi filozofowie liberalni z J. Rawlsem na czele wzywają do republikańskiej korekty instytucji liberalnych[6]. Rada Europy, instytucje UE z Komisją Wenecką na czele zachowują się tak jakby o istnieniu tych faktów w ogóle nie wiedziały. Jest też wiele racji w twierdzeniu J. Habermasa , że narzucanie państwom środkowo-europejskim standardów zachodnich sprzecznych z ich tradycją i tożsamością może być nazwane kolonizacją Zachodu przez Wschód[7]. W moim głębokim przekonaniu nie na tym powinno polegać jednoczenie się w różnorodności.
Nie jestem specjalistą od spraw węgierskich. Na podstawie dostępnych mi źródeł mam jednak wrażenie, iż w duchu republikańskim została napisana nowa konstytucja Węgier z dnia 25 kwietnia 2011 r. Do ideałów republikanizmu wspólnotowego, opartego na ideałach solidarności państwa węgierskiego, jego szacunku wobec tradycji, religii i rodziny nawiązuje się w wielu punktach tej konstytucji, a w szczególności w stanowiącym jej część Narodowym Wyznaniu Wiary oraz w jej Fundamentach[8].
W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na 3 bardzo ważne fakty, które pomogą zrozumieć to, co się dzieje w moim kraju.
Po pierwsze na to, że konstytucja z 1997 roku zniosła powszechnie obowiązującą wykładnię ustaw, uznając że ogranicza ona niezawisłość sądów. Jeśli tak, to TK nie ma prawa zamieszczać w sentencjach swoich orzeczeń jakichkolwiek ustaleń interpretacyjnych, może to czynić co najwyżej w uzasadnieniu. TK zignorował jednak decyzję ustawodawcy. Wykorzystując treść art.190.1 Konstytucji, który mówi, że orzeczenia TK mają moc powszechnie obowiązującą permanentnie zamieszcza w sentencjach swoich orzeczeń ustalenia interpretacyjne (tzw. wyroki interpretacyjne i zakresowe). Praktyka ta w oczywisty sposób jest contra legem. Nie jest więc przypadkiem, że jeden z sędziów TK prof. L. Garlicki, zasadnie argumentował, że w Polsce mamy w istocie rzeczy dwie konstytucje: tą z 2 kwietna 1997 i konstytucję sądową, którą tworzy w swoim orzecznictwie TK. W tym kontekście sędzia TK Węgier prof. Béla Pokol trafnie zwrócił uwagę, że na naszych oczach w wielu krajach tworzy się nowa forma rządu, którą on nazwał systemem juryscentrycznym[9], a którą ja będę nazywał systemem trybunalskim. System ten w wielu krajach, m.in. w Polsce, zastępuje tradycyjne formy systemu prezydenckiego i parlamentarnego. W systemie trybunalskim kilku sędziów nieraz większością tylko jednego głosu może unieważnić każdą ustawę zanim wejdzie ona w życie. I tak ustawa o TK z 22 lipca 2016 roku weszła w życie 13 sierpnia, a już 11 sierpnia TK uznał ją za sprzeczną z Konstytucją. System trybunalski w istotny sposób zakłóca mechanizm podziału i równowagi władz, gdyż w praktyce oznacza, że najwyższą władzę sprawuje sąd konstytucyjny, który może sparaliżować wszystkie reformy prawne, ustrojowe i ekonomiczne w danym kraju.
Po drugie, istotą reform w Polsce jest szeroko zakrojony program walki z korupcją, w którą są często uwikłani najwyżsi urzędnicy i politycy. To jest zasadniczy powód dla którego wyborcy odwrócili się od PO i żądają reform, w tym daleko idących reform całego aparatu wymiaru sprawiedliwości. Ktoś, kto nie zdaje sobie z tego sprawy, nie jest w stanie zrozumie tego, co się dzieje w Polsce.
Po trzecie, należy zwrócić uwagę na nierzetelność instytucji UE i Rady Europy w ocenie sytuacji w Polsce. Przywołajmy tylko opinie Komisji Weneckiej. Opinie tej Komisji wręcz rażą swoim nie obiektywizmem i stronniczością. W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę tylko na jeden fakt. Prezes Rzepliński pozostaje w bardzo bliskich stosunkach przyjacielskich z wieloma członkami KW, a w szczególności z jej Przewodniczącym Gianni Buquicchio. W końcu przyznał to sam. Powstaje więc pytanie, jak to się dzieje , że instytucja która liczy około 100 ekspertów deleguje do Polski akurat kolegę Pana Prezesa Rzeplińskiego. Z ubolewaniem stwierdzić należy, że narusza to elementarne standardy, które powinny spełniać opinie tego rodzaju (por. art. 2 Statutu Komisji Weneckiej z 2002 roku i The European Code of Conduct for Research Integrity z 2010 roku).
prof. Lech Morawski
Sędzia Trybunału Konstytucyjnego
typo3/#_ftnref1* Jest to nieznacznie skrócona wersja (z dnia 27 lutego 2017 r.) mojego wystąpienia na konferencji Prezesów sądów konstytucyjnych państw Grupy Wyszehradzkiej z dnia 16 lutego 2017 roku w Budapeszcie.
[1] Por. słynne orzeczenie TK z 7.03.1995 w którym trybunał podkreśla , że w swoich orzeczeniach „niczego nie dodaje ani nie ujmuje z treści obowiązujących norm, a jedynie stwierdza jaka jest ich treść”.
[2] Na ten temat m.in. A. Podgórecki, Polish Society, Westpoint, Connecticut, London 1994, tenże, Polish Communist and Post-Communist Nomenklaturas, (w: ) Totalitarian and Posttotlitarian Law, ed. A.Podgórecki, V.Olgiati, Dartmouth 1996.
[3] Por. G. J. Jacobsohn, Constitutional Identity, “The Review of Politics” nr 68/2006, s. 374; W. Sadurski, European Constitutional Identity, EUJ Working Paper, Law 2006/33, s.8.
[4] J. H. Weiler, State and Nation; Church, Mosque and Synagogue, The debate that won’t go away, “Forum Prawnicze” nr 2010/3/3, s. 37.
[5] J. Isensee, Die Staatlichkeit der Verfassung, (w: ) Verfassungstheorie, hrsg. O. Depenheuer, Ch. Grabenwarter, Mohr Siebec 2010, s.269; J. Pernice, Der Schutz nationaler Identität in der Europäischen Union, Archiv der öffentlichen Rechts 2011/Band 36, s. 221.
[6] J. Rawls, Liberalizm polityczny, Warszawa 1998, s. 284, J. Rawls, Prawo ludów, Warszawa 2001, s. 19; J. Raz, Multiculturalism, „Ratio Iuris” nr 1998/11, s. 200, J. Gray, Po liberalizmie, Warszawa 2001, s. 347; o współczesnej interpretacji republikanizmu por. w szczególności M. Sandel., Democracy’s Discontent, Harvard–Cambridge–London 1996; M. Sandel., Die Gerechtigkeit und das Gute, (w:) Bürgergesellschaft, Recht und Demokratie, hrsg. B. Van den Brink, W. Van Reijen, Suhrkamp Verlag, Frankfurt am Main 1995.
[7] J. Habermas, Theorie des kommunikativen Handelns, t. II, Frankfurt am Main 1981, s. 522.
[8] Podkreślają to z naciskiem Lóránt Csink i Johanna Fröhlich, The new Hungarian Basic Law – Preliminaries and Consequences, FP 2012 /11/3.
[9] Béla Pokol, The Juristocratic Form of Government and its Structural Issues, Pázmány Law Working Papers, 2016/9 (Pázmány Péter Catholic University Budapest, www.plwp.jak.ppke.hu